Komentarze: 3
Hmm....harcerstwo to przedewszystkim one - moje dziewczynki, moja dróżyna, moje nadzieje, plany, cele. Tak było, tym było dla mnie harcersto pare miesięcy temu, teraz harcersto to ból, żal, niespełnienie i moja beznadziejność. Było świetnie! Zbiórki były odskocznią od szarosci dnia, monotonii, głópot, były okazją do powiedzenia czegos ważnego, do zwierzenia sie z czegoś. Moje dziewczynki były moimi bratnimi duszami, mogłam im wszystko powiedzieć - kochałam je. Każda była inna, ale wszystkie były niezastąpione i fajniutkie. Jednak nie byłam dość dobra... Odeszły... To wciąż tak bardzo boli. I nie wiem co bardziej czy to że je straciłam czy świadomość że to przeze mnie. Kiedy mijam sie z nimi na ulicy nie stać mnie nawet na wymuszony, nieszczery usmiech, kiedy na nie patrze czuje sie nikim. Nie potrafiłam ich przy sobie zatrzymać, straciłam je bezpowrotnie. Nie wiem czy chce zakładać nową dróżyne, nie wiem czy jestem dość silna i oczywiscie dość dobra. Nie, nie bedzie innej dróżyny, ja nie chce, nie moge, nie umiem... Nie nienawidze ich, nienawidze siebie za to że spieprzyłam, za to że odeszły....ale....wciąż je kocham...